sobota, 10 sierpnia 2013

Wiersze - moja twórczość...

              Wiersze - moja twórczość....



Piękność
Piękność jego oczu,
Piękność jego ust,
Piękność jego serca,
Sprawiło, że upadłam do jego stup.


Kocham go
Kocham go miłością prawdziwą,
Jednak czy uczciwą ?
Moja miłość jest szczera,
Ale czy go przypadkiem nie zżera ?
Moje uczucie jest gorące,
Ale czy przypadkiem nie trujące  ?
Nie chcę żeby uznał to za groźbę,
Jednak mam do niego prośbę,
Niech to nie będzie zmową,
Bądźmy ze sobą.


Człowieku głupi
Człowieku głupi,
Myślący o sobie,
Nie postrzegasz tego,
Co jest ważne dla mego,
I twego, życia prawdziwego.
W życiu nie jest ważne czego chcesz,
Ważne jest to, czego potrzebujesz.     



Nadszedł czas
Nadszedł już ten czas,
Nadeszła już ta pora,
Aby iść już spać
I szukać swego Amora.



niedziela, 28 lipca 2013

No dobra, tak na początek : NIE przestaję pisać tamtego opowiadania, tylko na razie nie mam weny, więc dam inne opowiadanko. Dobra, już nie zanudzam i życzę :

Miłego czytania ;>
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Marked by death
 



                                                      Prolog
Widzę słońce, powoli zachodzące za horyzont, zostawiając ostatnie smugi światła. Czuję ciepłe podmuchy wiatru, bawiące się kosmykami moich włosów. Słyszę szum lasu. Biegnę, już prawie jestem. Nagle się zatrzymuję, spoglądam na duży, stary budynek, który służy za akademię. Wspomnienia napływają, do mojej głowy. Jestem Alice i powróciłam.

niedziela, 21 lipca 2013

Witam wszystkich ! Powinnam dziś wstawić nocię, ale jak widzę, nikt nie komentuje, przez co baaardzo smutam :'(. No cóż, zobaczymy ile za tydzień będzie komentarzy i wtedy (jeśli będzie ich więcej), dodam kolejną nocię. Życzę miłego dnia !/Marta.

wtorek, 16 lipca 2013

Dwa Światy 1

Cześć wszystkim ! :) To na początek kilka spraw organizacyjnych i nie tylko ;) : 
1. Chciałabym polecić dwa blogi :
- http://my-vision-fashion.blogspot.com/
- http://immediatelysee.blogspot.com/
2. Uwaga ! Opowiadania mogą zawierać sceny niecenzuralne, więc czytacie na własną odpowiedzialność ^.^.
3.Opowiadania będą pojawiały się we fragmentach, lub w całości (teraz będzie fragment :)).
4. Chodzą mi po głowie dwa pomysły na opowiadania, więc.... życzcie mi powodzenia ^.^.
 
    ...i jeszcze jedna sprawa : Monika poprosiła mnie o komedie, ja niestety nie za bardzo potrafię je pisać, jednak bardzo się staram żeby wyszła, na początku może nie być śmieszne, ale potem będzie, więc się nie zniechęcajcie ;). 
 Przepraszam za błędy i życzę miłego czytania :)
                                                                                                                                                              

                        Dwa Światy część 1



Patrzyłam właśnie moim dużymi, intensywnie niebieskimi oczami, na swoje lustrzane odbicie i nie mogłam się na dziwić, jak w ostatnim czasie nabrałam kobiecych kształtów. Długie do pasa, falowane, o kolorze spalonego kasztana włosy, opadały mi kaskadami na moje, małe, lecz kształtne piersi. Moje duże, intensywnie czerwone usta, który znajdowały się pod moim małym, zadartym noskiem, ułożyły się w pięknym uśmiechu. Jestem dość wysoka, mam metr siedemdziesiąt pięć. Niedawno skończyłam dziewiętnaście lat.
Miałam założony na sobie, krótki, fioletowy szlafrok, obwiązany dookoła cienkim paskiem, który posiadał ten sam kolor. Moim zamiarem było właśnie go zdjąć, już odwiązywałam pas, już prawie stałam nago… Gdy nagle do pokoju, przez duże, dębowe drzwi, wparowała moja młodsza, ośmioletnia siostra, Clara. Była bardzo podobna do mnie, tylko miała krótsze włosy.
Popatrzyła na mnie, tymi swoimi wielkimi oczami, zauważyłam w nich ten dobrze mi znany błysk… Chciałam szybko zawinąć pasek od szlafroku, jednak ona była szybsza…. Podbiegła do mnie i skoczyła mi na plecy, łapiąc mnie za piersi i zaczynając się nimi bawić…. Spaliłam buraka… A tak właściwie, to kto ją tego nauczył ????!!!
- Karin, czemu masz takie małe piersi ??? – krzyczała dziewczynka -  Ale za to są takie mięciutkie… - i tak na okrągło. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej czerwona. Próbowałam ją zdjąć z siebie, jednak ta mała się uczepiła, jak rzep.
W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam :
- Clara złaź !!! – sama się zdziwiłam, że potrafię tak głośno krzyczeć, na szczęście, nie było moich  rodziców, bo nie byliby zadowoleni… Ba, dostałabym taki ochrzan…
Dziewczynka jednak nie miała zamiaru się mnie posłuchać, udało mi się ją odczepić dopiero po pięciu minutach. Szybko zawiązałam pasek od szlafroka i nadal czerwona na twarzy, spojrzałam na Clare, groźnym wzrokiem.
- Musisz to robić za każdym razem ?! A tak właściwie, to kto cię tego nauczył ?! – zapytałam zła
Jednak, ona jakby nie słyszała tego co powiedziałam, zaczęła mówić :
- Karin, pobawisz się ze mną ??? Pobawisz ??? Proszę, proszę, pobaw się ze mną, pobaw !!!
Nie no, ja tu zaraz zwariuję, normalnie… I jak tu nie stracić zdrowego rozumu, w takim hałasie ? Tęsknie za czasami kiedy, jeszcze nie umiała mówić i chodzić…. Jakbym to powiedziała przy mamie, a co gorsza przy tacie, to… W tym momencie przeszły mi ciarki po plecach.
- Idź i poproś ciocię Mary, czy się z tobą pobawi, bo ja jestem zajęta. – zwróciłam się w stronę siostry.
- Ale ja chcę z tobą…
- Kiedy indziej. Idź już.
- Zawsze tak mówisz… - mruknęła pod nosem Clara, jednak wiedziała że nie przekona siostry i zrezygnowana wyszła z pokoju.
Usiadłam zrezygnowana na moim łóżeczku i spojrzałam na zegarek. Dochodziła ósma rano, zwykle wstaję o szóstej…. Dziwne… Postanowiłam się tym nie martwić i pójść się ubrać. Podeszłam do białej szafy, stojącej obok mojego łóżka i otworzyłam drzwiczki. Same sukienki. Tak szczerze to nie przepadałam za nimi, ale nie odważyłabym się tego powiedzieć ojcu. Wszystkie suknie były za kolano, żadna nie była na ramiączkach, moi rodzice nie tolerowali innego ubioru, ponieważ „Dziewczyna, to nie chłopak, żeby nosić spodnie.”  i „Dama nie powinna nosić krótkich sukienek, bo wtedy nie jest damą, tylko ladacznicą.” Wychowano mnie w domu, o głębokiej wierze chrześcijańskiej i wysokim poziomie kultury. Jestem starannie wykształcone, zawsze chodziłam do elitarnych szkół. Nie tylko dzięki pieniądzom rodziców, bo nie ukrywajmy, mają ich dużo, lecz dzięki moim ocenom. Zgadza się, mam dużo pieniędzy, a właściwie nie ja, tylko moi rodzice. Jednak nie jestem chciwa i samolubna, jak mogłoby się wydawać, lecz pokorna i skromna.
Wzięłam z szafy białą sukienkę, o prostym kroju, przepasaną cienkim, brązowym paskiem. Szybko się ubrałam i poszłam do kuchni, zjeść śniadanie. Po drodze spotkałam ciocię Mary, która opiekowała się nami, podczas nie obecności rodziców.
- Dzień dobry, ciociu. – przywitałam się grzecznie, tak jak na damę przystało.
- Dzień dobry.
Weszłam do obszernej kuchni, w której znajdował się blat, koło niego lodówka, naprzeciw niej, stoi stół, obok niego, piekarnik i umywalka. Ściany pomalowane na jasnożółty kolor, a na podłodze, położone są brązowe panele.
Wzięłam jabłko i ugryzłam niewielki jego kęs, potem jeszcze kilka, większych i po chwili wyrzuciłam ogryzek. Podeszłam do szafki i wzięłam butelkę wody i upiłam kilka łyków, po czym z powrotem schowałam ją do lodówki.
   Do godziny drugiej po południu, sprzątałam pokój. Później zeszłam po schodach na obiad. Usiadłam przy dużym, czteroosobowym stole, który był pięknie nakryty i widniały na nim również, egzotyczne dania.  Z jednej strony ja i Clara, z drugiej, mama i tata. Rzadko rozmawialiśmy ze sobą, a właściwie prawie nigdy. Przed jedzeniem i po jedzeniu, zawsze odmawialiśmy modlitwę.
- Bądź pochwalony, Panie Boże nasz, za te dary, które z Twej dobroci spożywać mamy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Po skończonej modlitwie, wzięliśmy się do jedzenia. W pewnym momencie, ojciec przemówił :
- Karin, chcieliśmy ci z mamą oświadczyć, że zapisaliśmy cię do najlepszej szkoły w kraju z internatem, do Szkoły Bożego Miłosierdzia. Spakuj się po obiedzie, bo jutro z samego rana zawiezie cię tam szofer.
Nie byłam zdziwiona tym, że nie zapytali mnie o zdanie, często tak robili.
- Dobrze. – zgodziłam się.
Reszta posiłku minęła w ciszy. Jak zjedliśmy już, wstaliśmy i znowu odmówiliśmy modlitwę.
-- Chwalimy Cię Panie i dziękujemy za ten posiłek, dar Twojej dobroci. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Odeszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy, dużą, turkusową walizkę. Spakowałam głównie sukienki, swetry, płaszcze, buty i takie tam, duperele. Dochodziła godzina szósta wieczorem, zeszłam zrobić sobie kolację, aby móc ją potem zjeść. Wzięłam kanapkę i położyłam na niej ser, szynkę i pomidor. Zjadłam ją dosyć szybko i poszłam umyć ręce. Gdy wykonałam już tą czynność, podeszłam po piżamkę i pomaszerowałam do łazienki. Wykonałam wszystkie wieczorne czynności i poszłam do łóżka, na stoliku nocnym, leżała moja ukochana książka „Bogini Oceanu”. Usiadłam wygodnie i zaczęłam ją czytać. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszła godzina jedenasta wieczorem. Postanowiłam pójść spać. Od razu odleciałam, w objęcia Morfeusza.
Złośliwe promyki słońca, wdzierały się przez beżowe zasłony, wiszące na oknie w moim pokoju, próbując wyrwać mnie, z tak błogiego snu, w którym obecnie przebywałam. Wierciłam się przez chwilę z boku, na bok, próbując ponownie zasnąć, jednak nie udało mi się to. Podniosłam się do pozycji siedzącej i jeszcze zaspanymi oczami, spojrzałam na zegarek. Okazało się, że jest kwadrans po szóstej. Powoli wstałam z łóżka, wzięłam błękitną sukienkę, za kolana, z falbanką i powędrowałam do łazienki, szybko się umyłam i ubrałam. Poszłam zjeść śniadanie. Około ósmej rano, przyszedł, wysoki, siwowłosy, mężczyzna w garniturze. To był nasz szofer.
- Witam panienkę, czy jest panienka już gotowa ?
- Tak, możemy już jechać. – podałam mu walizkę. Wyszliśmy z domu, przed nim czekała już na nas, długa, czarna limuzyna. Wyglądała na drogą. Nie śpiesząc się, wsiadłam do niej. Ponieważ szkoła znajdowała się na drugim końcu kraju, czekała nas długa droga. Patrzyłam na widoki za oknem i zastanawiałam się, jak tam będzie. Droga mi się niemiłosiernie dłużyła. Dojechaliśmy około piątej po południu. Szofer zatrzymał się przed, dużym, zadbanym, białym budynkiem. Naokoło niego, był ogród. Rosło w nim dużo drzew owocowych, to miejsce było bardzo kolorowe. Weszłam z bagażem do budynku, na pierwszy rzut oka,  wydawał się strasznie ekskluzywny.
Zaczepiłam pierwszą z brzegu uczennicy i zapytałam się :
- Przepraszam, gdzie można znaleźć gabinet dyrektora ?
- Idź do końca korytarza, pierwsze drzwi na lewo.
Zrobiłam tak jak powiedziała. Po chwili byłam na miejscu. Zapukałam w brązowe drzwi, czekając na jakiś odzew. Po chwili usłyszałam głośne:
- Proszę !
Otworzyłam drzwi i szybko znalazłam się w niewielkim pomieszczeniu,  który był urządzony w sposób minimalistyczny, były tu tylko najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak : biurko, szafa, krzesło. Stałam właśnie przed dosyć niską, pulchną kobietą. Przywitałam się grzecznie :
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Karin Lorence, tak ?
- Tak. – potwierdziłam.
- Bardzo mi przykro, - w tym momencie na chwilę przerwała i westchnęła – ale niestety nie możemy cię przyjąć, z powodu braku miejsc w akademiku.
 Stałam tam jak wryta, nie mogłam w to uwierzyć.
- Bardzo przepraszam. – powtórzyła kobieta.
Ledwo zdołałam wydukać, do widzenia i wyszłam z gabinetu. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, jak można być tak nie odpowiedzialnym ???
Szłam chodnikiem, nie zwracając na nic uwagi. Nie mogę przecież teraz wrócić do domu, jakby na tą informację zareagowali moi rodzice ? Wolę nawet nie myśleć. Moje rozmyślania przerwał, nagły i bolesny upadek na ziemię.
- Przepraszam. – powiedzieliśmy jednocześnie z drugą stroną.
Spojrzałam w górę, okazało się, że zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Podniósł się szybko i podał mi rękę, chętnie przyjęłam pomoc i podałam mu swoją.
- Przepraszam, raz jeszcze. Zamyśliłam się. – powiedziałam. Dopiero teraz zdołałam mu się dokładniej przyjrzeć, mierzył około sto osiemdziesiąt centymetrów. Miał niebieskie oczy, czarne włosy, z grzywką na bok. Ubrany był w czarne dżinsy i niedbale założoną, białą koszulę.
- Nie, to moja wina. To ja przepraszam. A tak w ogóle to jestem Match.
- Ja jestem Karin.
- Karin… Piękne imię. – uśmiechnął się zniewalająco – Chodzisz tu do akademika ? – wskazał budynek za nami.
W sumie i tak go pewnie więcej nie zobaczę…
- Tak. – skłamałam (będę musiała się potem wyspowiadać). – A ty gdzie chodzisz do szkoły ?
- Tam, - wskazał budynek przed nami – to jest internat dla mężczyzn.  W każdym razie, miło było mi cię poznać. Niestety, muszę już iść. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – pożegnałam się. Patrzyłam przez chwilę, jak chłopak odchodzi. Następnie postanowiłam poszukać jakiejś ławki, na której mogłabym usiąść. Nie musiałam daleko szukać, bo po chwili już siedziałam. Zastanawiałam się, co mam teraz zrobić ? No bo przecież nie wrócę do domu… Mam pomysł, przebiorę się za mężczyznę i zapisze do tamtego akademiku! Kurczę… ale on jest taki irracjonalny… No, ale chyba nie mam innego wyjścia… No cóż, raz się żyje. Tylko co ja zrobię z tymi wszystkimi damskimi ubraniami …? Postanowiłam oddać potrzebującym. No dobra, to jedna sprawa.
 C.D.N. :)